piątek, 26 lipca 2013

Odchodzę. :c

Nie mam czasu na bloga, chcę skupić się na kilku , nie na dziesiątkach, dlatego odchodzę. Są jeszcze dwie pisarki, więc.. Niech one zabłyszczą. :) Póki co, żegnam. <3

niedziela, 14 lipca 2013

Sen...



Wraz z przyjaciółką byłam u swojej babci w Krakowie. Kochałam to miasto! Codziennie wychodziłyśmy rano, a  wracało się późnym wieczorem… Tak było i dziś.
Słońce prażyło, młodzież biegała po kleparzu, a ja wraz z Anitą chodziłyśmy od sklepu do sklepu. Nagle zobaczyłyśmy sznur aut, które podążają w kierunku rynku głównego. Postanowiłyśmy udać się tam obie i zobaczyć, co się dzieje. Wtedy spostrzegłyśmy jak policja wysiada z samochodów i ustawia barierki, jak gdyby miało tu się zjawić One Direction, których nienawidzę. Stanęłyśmy przy jednej z bramek i bacznie obserwowałyśmy. Wjechało auto główne, w którym była prawdopodobnie jakaś gwiazda.
-O Boże! A jak to BTR?- spytałam podekscytowana przyjaciółki. Ta tylko wywróciła teatralnie oczami i uśmiechnęła się do mnie.
-Skąd wiesz? Cuda się zdarzają…- auto stanęło, a my obserwowałyśmy każdy jego skrawek. Nikt się nie zatrzymał i nie chciał nawet patrzeć. Wszyscy byli zabiegani i roztrzepani. Zaplątani we własnym życiu…
Nagle otwarły się drzwi, a mój brzuch zaczął mnie informować o tym, że coś się stanie… Parę sekund potem zobaczyłyśmy czyjeś buty… Podekscytowane czekałyśmy na resztę wrażeń, ale nie spodziewałyśmy się , że będą one aż takie duże. Z auta wysiadło Big Time Rush! We własnych osobach! Tych czterech cudownych chłopaków, którzy uszczęśliwiają mnie za każdym razem!
- O rajuśku! Nie wierzę!!!- krzyknęłam, a wtedy Kendall popatrzył na mnie i klepnął Logana, który stał obok niego w ramię. Wskazał na nas palcami, a ja już płakałam ze szczęścia. Nigdy sobie tego nie wyobrażałam, a jak już, to nie wyglądało to tak, że jestem tutaj sama , tylko jest milion pięćset sto dziewięćset fanek!!! Chłopcy przyjechali tutaj bez rozgłosu, po prostu Logan chciał odwiedzić ten kraj ze względu na swoją babcię.
Cała się trzęsłam. Nie mogłam utrzymać się na nogach. Anita próbowała mnie trzymać, żebym nie zemdlała, ale ona sama ledwo co stała na nogach. Widzę dopiero dwójkę z BTR, a już nie wiem, co ze sobą zrobić. Nie widziałam Jamesa wraz z Carlosem… Gdzie oni są? I czy aby na pewno są tutaj, w Polsce?
-Hi! – zawołał z oddali Henderson i zaczął iść w naszym kierunku.
-Cieść ! Jestem Kendall!- przywitał się po polsku Kendall. Podał mi rękę, a ja ją szybko uścisnęłam.
-Rusher?- zapytał Loggie, a my przytaknęłyśmy. Wtedy on nas mocno przytulił i przepuścił nas przez barierki. Nie wiedziałyśmy co zrobić, ale to, że stałyśmy SAME obok nich, to już coś wielkiego! { z języka angielskiego będę tutaj tłumaczyła na j. polski}
-Oprowadzicie nas po tym mieście? – nie rozumiałam kompletnie, co do mnie mówiono. Byłam tak przejęta, że zapomniałam angielskiego.
-Co on powiedział?- skierowałam pytanie do przyjaciółki.
-Czy ich oprowadzimy
-YES!- krzyknęłam głośno i uśmiechnęłam się. Wtedy Logan spojrzał za mnie. Podążyłam wzrokiem razem za nim i zobaczyłam…
-James….- szepnęłam przymrużając oczy od słońca. Tak, to był on. Zaczęłyśmy piszczeć z Anitą i skakać w miejscu. Chłopcy podśmiewywali się pod nosem z nas i wtedy oni do nas doszli. Na początku Pena wraz z Maslow’em zmierzyli nas wzrokiem, ale któryś z nich dostrzegł moją bransoletkę na lewym nadgarstku : RUSHER FOREVER . Przywitali się i oni również nas przytulili. Gdy Carlos miał się nas o coś zapytać, zadzwonił mój telefon. Odeszłam parę kroków dalej od nich i odebrałam telefon.
-No Klaudusiu gdzie jesteś? Obiadek ci stygnie perełko…- mówiła zmartwionym głosem babunia.
-Masz tego obiadu trochę więcej?- spytałam podekscytowana.
-A na ile osób?
-Na 4.- odpowiadałam szybko, żeby nie tracić czasu.
-Starczy.- rzekła, a ja poinformowałam ją, że będę za pół godziny w domu wraz z gośćmi. Rozłączyłam się i podeszłam do nich.
-Anita przetłumacz im, że moja babcia zaprosiła ich na obiad i nie mogą nie przyjść.- trochę to było krępujące, ale po prostu nie umiem angielskiego i tyle. Ona posłusznie to zrobiła, a po jej słowach każdy z nich spojrzał na mnie.
-Really?- spytał James, a ja kiwnęłam, że tak. Uśmiechnęli się i przyjęli zaproszenie. Co nie co rozumiałam z tego, co mówią, ale nie do końca. Podeszłam do Logana i wcisnęłam się między niego a Kendalla.
-Logan! { tłum. Na pl.} Powiedz KOCHAM CIĘ.- poprosiłam. Chłopak odchrząknął i zaczął sobie mruczeć pod nosem. –Głośniej!- zawołałam, a  on powiedział głośno KOCHAM CIĘ, ale z takim akcentem, że aż go przytuliłam i podziękowałam za to.  Teraz spojrzałam na Kendalla.
-Cieść jestem Kendall…- szepnął jak gdyby coś przeskrobał i posłał mi słodkie spojrzenie, przez co ja zaczęłam się śmiać.
-Cieść jestem Klaudia.- zawołałam podając mu rękę. Nikt chyba nie rozumiał, co się dzieję. Wiem tyle, że wiele dziewcząt się na nas patrzyło tak, jakby zobaczyli ducha, druga połowa robiła zdjęcia z oddali, a trzecia część podchodziła i prosiła o zdjęcia i autografy. I tak przebyliśmy drogę do mojej babci. Od razu na starcie przeprosiłam ich za warunki , ale takie są już u mojej babci.. Po wiejsku.
Staruszka nie mieszkała konkretnie w Krakowie, tylko na wybrzeżach. Prowadziła swoją gospodarkę i miała malutki domek z drewna.
-Wooow!- zawołał Logan widząc ową chatkę.
-Babciu jestem!- krzyknęłam wchodząc do domu. Pociągnęłam wszystkich za ręce, żeby weszli do środka.
-Good Morning.- przywitali się równocześnie, a babcia ze ściereczką w rękach spojrzała na nich tak, jakby chciała ich zabić.
-Co to za szwaby?!- spytała unosząc jedną brew do góry. Zaśmiałam się i wyjaśniłam, że to członkowie jednego z najpopularniejszego boysbandu świata i zespół , który kocham. Ta tylko machnęła ręką i zaprosiła głębiej. Ten człowiek już kompletnie nie znał angielskiego, więc tylko liczyliśmy na pomoc Anity, która umiała go na tyle, że swobodnie porozumiewała się z nimi.
Usiedliśmy do posiłku, a staruszka nalała nam rosołu. Chłopcy spojrzeli na zupę, jakby się z kosmosu urwali.
-Typowa, polska zupa: rosół. Zaraz będzie drugie danie.- powiedziała po angielsku Anita, a oni już nic nie mówiąc zajęli się jedzeniem. Logan na koniec powiedział, po polsku:
-Dobre bardzo. Dziękuję.- z gramatyką u niego było cienko, ale grunt , że mówił po polsku!  Babcia wniosła kolejne porcje. Tym razem były to pierogi z mięsem. Znów to zjedliśmy, a wtedy ona znowu chciała nam wpakować deser.
-Nie, dziękujemy już babciu!- powiedziałam totalnie zapełniona. Wtedy udaliśmy się do małego salonu, w którym mogliśmy sobie usiąść i porozmawiać. Pomalowany on był na zielono, przez co James wraz z Kendallem się nim najbardziej zachwycili.
- Ładny kolor.- przyznał James. – Podoba mi się.- rzucił. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, że mi też się podoba.
Siedzieliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Pytałam o wszystko! O to, czy przyjadą tutaj dać koncert, jak wybierają Worldwide Girl i wiele, wiele innych. Dużo się dowiedziałam o nich, co było dla mnie plusem.
-Mogłabym sobie zrobić z Wami zdjęcie?- spytałam lekko zapeszona. Ci od razu się zgodzili.
-Po co się pytasz? Rób i już!- zawołał radośnie Carlos. Stanęłam obok niego i podniosłam go do góry. Był taki lekki, że bez trudu mogłam go udźwignąć. Anita zrobiła zdjęcie, a potem poszliśmy na dwór. Tam kontynuowaliśmy. Teraz robiłam zdjęcie z Loganem. Postanowiłam zrobić sobie z nim zdjęcie, gdy całuję go w policzek. Nie miał nic przeciwko, bo wiedział, że to tylko „fanowskie zdjęcie” i nic więcej. J Potem myślałam, jak zrobić sobie ciekawe zdjęcie z Kendallem. Postanowiłam jednak zrobić standardową fotkę, gdy się przytulamy. Teraz nadszedł czas na Jamesa. Ten sam mi dawał całusa w policzek i tak zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie. Na koniec z całym Big Time Rush ustawiłam się a Logan wraz z Jamesem mnie podtrzymywali. Wyszło przekomiczne zdjęcie.
Potem musiałyśmy ich odprowadzić i w pewnym momencie zaczęłam rozmawiać sama z Kendallem.
-Boże, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Was poznałam. Jesteście niesamowitym zespołem. – otarłam łzy, które spłynęły mi po policzku. Schmidt zaraz je otarł i uściskał mnie czule.
-Zdaję sobie sprawę, że wiele dziewczyn bardzo chciałoby nas spotkać, ale nie każda może, ale robimy co możemy, żeby być za każdym razem w innym miejscu i poznawać więcej Rusher. Najlepszym momentem jest Worldwide..
-Ile razy my z Anitą marzyłyśmy o tej chwili… Wchodzimy na scenę, siadamy obok was i śpiewamy razem z Wami Worldwide przy tym nieźle płacząc ze szczęścia.- powiedziałam cicho.
-Zróbmy tak.. Zawrzyjmy taki pakt. Masz jakieś swoje zdjęcie teraźniejsze przy sobie? Albo w telefonie? – spytał, a ja wyjęłam z portfela zdjęcie moje i Anity.
-To robiłyśmy 3 dni temu i dostałyśmy je dzisiaj. A po co ci ono?- zapytałam, a on wyrwał mi je z ręki i powiedział :
-Będziesz Worldwide girl, gdy tu zagramy, ale obiecaj mi, że na nim będziesz!- wtedy ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Boże, obiecuję, przysięgam ! Nie wiem co powiedzieć. – znów się rozpłakałam i go mocno przytuliłam, po czym dałam mu buziaka w policzek za podzięce. Teraz, gdy miałam na wyciągnięcie ręki BTR, chciałam każdego przytulić tak z pięć minut. Pomyślałam : dlaczego nie?
-Emm James..- podeszłam do niego i spojrzałam mu w oczy.
-Tak?- uśmiechnął się słodko.
-Mogę cię przytulić?- a wtedy każdy zrobił takie słodkie Ooooooo…. :3
-Pewnie!- zawołał i mnie tak czule przytulił. Jak się na niego rzuciłam, tak nie chciałam go puszczać. Boże przenajświętszy! Przytulam Jamesa Maslowa! Tego z BIG TIME RUSH! O matko! Zgon… *o*
-Dobra, udusisz mnie!- zaśmiał się chłopak, a potem podeszłam do Carlosa.
-Boże.. Jesteście wszyscy tacy wspaniali! Słodcy, przystojni, utalentowani! No boże! Chciałabym mieć takiego chłopaka, jak któryś z Was!- mówiłam i niezdarnie się przewróciłam… Wtedy Carlos podał mi dłoń i pomógł mi wstać.
-Boże , Klaudia, znowu?- zawołała bezwładnie przyjaciółka, patrząc na mnie.
-No co? Oni to wszystko robią!- odpowiedziałam i oblałam się purpurem.
-Czyli mam rozumieć, że ty się zawsze przewracasz, jak o nas myślisz?- spytał rozbawiony Pena, a ja zmierzyłam wzrokiem Anitę.
-I po co się odzywałaś?- westchnęłam ironicznie, a Carlos zarzucił rękę na moje ramię.
-To zabawne, ale też słodkie. Fajnie mieć takie fanki.- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam jego gest i chwilę potem dołączyłam do reszty. Tak byłam zafascynowana tą chwilą, że chyba nigdy w życiu jej nie zapomnę! Byliśmy już na rynku głównym, gdzie, jak zauważyłam, zebrało się wiele Rusher! Każda podleciała jak oparzona do nich i … Ja wraz z Anitą stanęłyśmy na boku.
-I tak właśnie wszelki ślad o nas zaginął w ich pamięci…- przyznałam smutna.
-Oj no coś ty! Na pewno nas zapamiętają! Przecież byli u ciebie, znaczy u twojej babci na obiedzie! Kendall obiecał ci, że będziesz Worldwide Girl!!! Dziewczyno ile chciałoby być na twoim miejscu!!!- mówiła pocieszająco przyjaciółka.
-No niby tak…- westchnęłam ciężko. Szłyśmy do Hard Rock Cafe, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i był to James..
-Hej! Em… Masz może długopis i kartkę?- spytał zarumieniony. No i tego brakowało, żeby tylko upominali się o coś, co jest im potrzebne. Weźmie to i zniknie.. Szkoda…
-Mam tylko długopis. – dałam mu go i nie chcąc już patrzeć w te jego piękne, brązowo-zielone oczy, odwróciłam się szybko na pięcie. On znów złapał mnie za rękę i podwinął mój rękaw. Napisał coś na nim i oddał długopis. Opuścił rękaw i poprosił, żebym odczytała to w domu. Uniosłam jedną brew do góry i przytaknęłam. Moja ciekawość przerosła inne uczucia! Chciałam zobaczyć, co mój „mąż” napisał mi na ręce! Byłam tak podekscytowana…
-Nie no ja też nie wytrzymam! Pokaż tą rękę. Ja przeczytam, a ty zrobisz to w domu!!!- wrzasnęła i porwała moją dłoń. Uniosła rękaw koszuli do góry i zobaczyła to…
-Uuuuuuuuuu!- pisnęła uradowana. Wywróciłam oczami.
-Dostałam autograf, ale zajawka! Zmyje mi się przy pierwszym lepszym kontakcie z wodą..-  powiedziałam ironicznie. Anita nie odezwała się już słowem. Czyli to jednak autograf…
Chwilę popatrzyłyśmy się na bandę dziewcząt, które się krzątały obok nich, a potem same poszłyśmy do domu.
Gdy stanęłyśmy na schodkach do ubogiego domku babciu, od razu uniosłam rękaw do góry. Spojrzałam na liczby… „CALL ME ! xoxo JM .” o.o
Chwila.. Wait.. Czy on mi podał swój numer telefonu?! Od razu wykręciłam numer i zadzwoniłam.. Nie myliłam się! To był on! *o*
-James?
-Klaudia?
-Hahahahha – na koniec się roześmialiśmy i chwilę potem zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Ni stąd ni zowąd James spytał o numer Anity.
-Wyślę ci SMS’em. A który z Was chcę?- spytałam z wielkim uśmiechem.
-Logan.- rzucił, a ja słyszałam, że podśmiewuje się pod nosem… Potem Maslow zakończył połączenie z niewiadomych mi przyczyn. Zrezygnowana wysłałam numer dziewczyny i wyszłam na ganek. Patrzyłam na oddaloną nieopodal ulicę i jadące po niej auta.. Znów jakiś korek!! A mieszkamy na wybrzeżach! Litości! Nagle jakieś auto się zatrzymało i znów.. Te same buty.. Ta sama historia.. Zawołałam Anitę, a ta z turbanem na głowie wyszła do mnie, a gdy zobaczyła BTR, pisnęła i zaczęła uciekać do domu. Zaczęłam się śmiać i wtedy wyszłam na wprost chłopakom.
-Co wy tu robicie?- spytałam zdezorientowana.
-No bez pożegnania mamy jechać?- spytał zbulwersowany Kendall. –To, że uciekłyście od nas na rynku nie oznacza, że my was nie znajdziemy! Tym bardziej, jeśli wiemy, gdzie mieszka twoja babcia!-  kontynuował chłopak. Anita z mokrymi włosami wyszła do nas i zadała to samo pytanie.
-Przyjechali się pożegnać.- wyprzedziłam wszystkich. – Mam nadzieję, że jednak to nie jest pierwsze i ostatnie pożegnanie! Chcę Was zobaczyć na scenie ! Nie tylko ja, ale i cała Polska! Nawet moja mama ! A jej nie należy podpadać, bo was tak zjedzie jak 1D! – zagroziłam, a zespół się roześmiał. Przyłączyłyśmy się do nich i zaczęliśmy się żegnać. Każdy z nich dostał ode mnie buziaka, jak ja od nich. Podpisali moją płytę „24/seven” i dostałam takie OSOBISTE autografy. Gdy mieli odjeżdżać, wtedy się obudziłam i uświadomiłam sobie, że to był tylko piękny sen *w*
______________________________
Tadam! : D hahahaha ^^ Ahh te moje sny <3 I like it :3  Co o nim sądzicie? :D Co byście zrobiły\zrobili, gdyby był prawdziwy? Ja to bym się zabiła.. *o* Hahahhaha ^^ Boże! Kendall obiecuje mi to, że zostanę Worldwide Girl.. Do tego bierze moje zdj :D hahahahh ^^ I ta podjarka jasfgcjnkxaufy *o* hahahah ^^
Czekam na Wasze komy! Przy 8 komach dodaję następny. <3
xoxo Claudia Maslow

piątek, 31 maja 2013

Historia z Bonda wzięta.

Wchodzisz do wielkiej sali bankietowej, gdzie każda kobieta ma na sobie gustowne, długie suknie, a mężczyźni są w garniturach i maja muszki oraz krawaty.Bankiet zorganizowano z okazji zdobycia kolejnej posesji przez milionera Penę. Owy mężczyzna miał ponad 6 jachtów, 7 willi w samym Los Angeles, posesję tuż obok wierzy Eiffla w Paryżu i był znanym i cenionym człowiekiem. Carlos - bo tak było mu na imię, witał uprzejmie każdego gościa. Sam ubrany był w drogi garnitur , który szyty był na zamówienie. Obok stała jego zgrabna, chuda, blond włosa żona. Skromnie ubrana, delikatnie pomalowana kobieta witała panie, które przybywały na przyjęcie. Wszystko wyglądało jak z dobrego, starego filmu akcji. Byli milionerzy, sławy, ochrona i nieznani mężczyźni. Przy balkonie spostrzegłaś wysokiego gościa, z brązową, bujną czupryną. Skierowałaś się w jego stronę, ale zanim tam doszłaś, zaczepił cię Logan, który był twoim przyjacielem. Zamieniliście ze sobą parę zdań, a gdy chciałaś podejść do tego samego okna, gdzie stał owy człowiek, nikogo tam nie było. Zrezygnowana tak, czy siak ruszyłaś tam. Wyjrzałaś przez okno i zobaczyłaś , że ten sam chłopak stoi na tarasie, patrząc na wielki talerz księżyca. Nie miałaś zamiaru iść go śledzić, więc zasiadłaś przy stole, który nakryty był białym obrusem, a na nim znajdowały się różne alkohole i potrawy. Widząc, że wszyscy goście przybyli, Carlos wstał od stołu i łyżeczką obił bok lampki z winem. Oczy powędrowały na jego posturę, a on uśmiechnął się i odłożył łyżeczkę na bok.
-Wznieśmy toast , za moją kochaną żonę. Spodziewamy się dziecka.- poinformował, a każdy zaczął bić brawo. Pena niegdyś był w zespole Big Time Rush, który po pewnym czasie skończył nagrywać piosenki i zajęli się życiem prywatnym. On, Carlos, został sławnym na całym świecie reżyserem, Kendall dalej gra w swoim zespole Heffron Drive, Logan, wcale się nie zmienił. Ciągle gra jako aktor w różnych filmach i nawet raz zagrał w filmie Peny. A James... 
-Widziałaś może Maslowa?- usłyszałaś pytanie Schmidt'a i zaprzeczyłaś ruchem głowy. Pomyślałaś, że mężczyzna, który stał na balkonie, to  mógł być on. Przeprosiłaś wszystkich i odeszłaś od stołu. Skierowałaś się w stronę tarasu i gdy tam już byłaś napotkałaś właśnie jego.
-Witaj *twoje imię*. Dawno cię nie widziałem.- przyznał, widząc ciebie.
-Ze wzajemnością. Co u ciebie? Szukając cię. Powinieneś być na górze. - wskazałaś kciukiem drzwi balkonowe, które prowadziły do wnętrza. 
-Może przyjdę za chwilę.- powiedział i spojrzał na zegarek. Ty zostawiłaś go w takim razie samego i unosząc lekko do góry swoją czarną, długą suknię ruszyłaś z powrotem do sali. Zajęłaś swoje miejsce i zajęłaś się konsumowaniem potrawy z homara.
Bal się rozkręcił, a większa część gości była już po niejednym kieliszku alkoholu. Siedziałaś przy stole i patrzyłaś na bawiące się na parkiecie pary. W pewnym momencie podszedł do ciebie James.
-Można prosić?- uśmiechnął się i podał rękę. Zgodziwszy się ruszyliście na środek. Muzyka się zmieniła, a ty myślałaś, że już nie będziecie tańczyć, więc chciałaś odejść, a on szarpnął cię mocniej za rękę i mocno przywarliście do siebie ciałami. Dzieliły was milimetry, a w tle leciała cudowna muzyka. Wirowaliście po parkiecie, niczym jedność. Dopełnialiście się,a muzyka była tylko dodatkiem do tego, jak tańczyliście. Na sam koniec, jak to zazwyczaj w tangach jest, odchyliłaś się w łódkę, a James pocałował cię w klatkę piersiową. Tłum zaczął klaskać, a wy z uśmiechem na twarzy wróciliście na miejsca. Dopiero teraz zorientowałaś się, że to James zajmuje miejsce obok ciebie.
-Świetnie tańczysz. Eh.. Ładna, zgrabna, utalentowana, no no.- mówił i patrzył ci się w oczy.
-A ty się wcale nie zmieniłeś. Taki sam podrywacz jak kiedyś.- przyznałaś. Przypomniałaś sobie czas szkolnych potańcówek, gdy James zawsze tańczył z tobą wolnego tyko po to, abyś umiała tańczyć. Potem sama polubiłaś tańce towarzyskie i chodziłaś na lekcję, gdy cała czwórka koncertowała po świecie. 
-Bez przesady....- rzekł i przeczesał ręką swoje włosy.- Teraz jestem większym.- dodał i oboje się roześmialiście. Zapadła chwila ciszy, którą tak, czy siak zakłócała muzyka.
- Widzę, że Carlos nie zapomina o starych przyjaciołach.- przyznaje, a ty przytakujesz. 
Ni stąd ni zowąd ktoś zaczyna strzelać. Rozglądasz się wystraszona, a James chwyta cię za rękę.
-Wejdź pod stół.- powiedział cicho i bacznie patrzył w stronę drzwi. Bez namysłu wykonałaś polecenie, a następnie spojrzałaś na niego.
-No a ty?- zapytałaś, a on odbiegł od stołu. Skuliłaś się w kłębek i słuchałaś tego krzyku i pisku. Wiedziałaś, że chcą zabić kogoś z gości, ale nie wiedziałaś kogo. Nagle zapadła całkowita cisza. Wyjrzałaś spod białego obrusu i zobaczyłaś, jak jakiś zamaskowany mężczyzna celuje w Jamesa. Maslow również celował pistoletem w jego stronę. Pisnęłam i wyszłam spod stołu. Wiedziałaś, co masz teraz zrobić. 
-Nie podchodź.- rzucił James, a ty nie wiedziałaś co zrobić. Kilku facetów zaczęło biec w twoją stronę, a ty każdego z nich powaliłaś. Byłaś młodszą wersją Angeliny Jolie. Kobieta w sukni powalająca kilku mężczyzn, do tego pięknie wyglądając.Zaczęłaś kierować się w stronę wyjścia, chciałaś ominąć tego mężczyznę, ale bałaś się o życie Jamesa. Gdy byliście młodzi, zawsze ci imponował. Podobało ci się to, że podrywa każdą w taki sposób. Wiele razy nazywałaś go Jamesem Bondem, a teraz.. Widzisz go z bronią w dłoni i myślisz: Może byłam prorocza mówiąc, że jest tym Jamesem Bondem? Bandyta patrzył na ciebie, i nim się zorientowałaś, byłaś podduszana przez niego.
-*twoje imię*!- krzyknął i zaczął kierować się w waszą stronę.
-Nie podchodź , bo ją zastrzelę.- zagroził i przystawił ci spluwę do głowy. Przełknęłaś głośno ślinę i popatrzyłaś na Jamesa co on zrobi.
- Weźmiemy ją, a nikomu nie stanie się krzywda, dobrze?- zapytał mężczyzna, a ty już wiedziałaś co cię czeka.
-Nie pozwolę na to!- znów krzyknął Maslow, widocznie zmartwiony o ciebie.
- Jeźdźmy, ale nie zróbcie nikomu krzywdy. Szczególnie Jamesowi..- poprosiłaś go cicho, a ten zaczął wyprowadzać cię z pomieszczenia. 
-NIE!- ostatni raz usłyszałaś potężny głos Jamesa i już go nie widziałaś. 
Mijały dni, a ty byłaś pod kontrolą porwanego. Był to wysoki, umięśniony blondyn, z hipnotyzującym spojrzeniem i śnieżnobiałym uśmiechem. 
-Zjedz.- powiedział i przysunął ci talerz z jakąś dziwną potrawą. 
-Nie będę nic jeść.- zaprzeczyłaś i czekałaś na odpowiedni moment. Byłaś mądrą, wysportowaną agentką, o której nikt nie wiedział. Skrywałaś ten fakt przed wszystkimi, ponieważ tak nakazywał ci szef. Teraz obmyślałaś skuteczny plan, jak się stąd wydostać. Nagle przez szybę wpadł James. Przeturlał się po podłodze, a ty wiedząc, że masz możliwość unieruchomienia go wstałaś i go kopnęłaś w czułe miejsce. Podbiegłaś do Maslowa i go mocno, szybko przytuliłaś. On ciebie również, a potem złożył szybki, a za razem namiętny pocałunek na twoich ustach. Zostaliście obtoczeni przez straż. Spojrzałaś na chłopaka, a on na ciebie. Wiedzieliście co chcecie zrobić. James złapał cię w pasie i uniósł do góry, a ty powaliłaś każdego z nich. Maslow złapał cię za rękę, przyciągnął, znów pocałował i szybko uciekliście przez wybite okno. Wsiedliście na ścigacza chłopaka i zaczęliście jechać jak najdalej od tego miejsca.
Zatrzymaliście się nad jeziorem i usiedliście nad brzegiem.
-Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?- spytałaś spoglądając na niego.
-Wiedziałem, że to on chce zniszczyć przyjęcie Carlosa. Dlatego tam byłem. Na co dzień nie mam czasu, na takiego typu imprezy.- przyznał. Ty posłałaś mu rozkojarzone spojrzenie, a on siadł teraz twarzą do ciebie. Przejechał dłonią, po twoim gładkim, delikatnym policzku i uśmiechnął się.
-Chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę. Powiedzmy, że szef nie pozwala.A tak w ogóle.. Gdzie ty się tak nauczyłaś bić dziewczyno?- zapytał, a ty się uśmiechnęłaś.
-Chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę. Powiedzmy, że szef nie pozwala.- oznajmiłaś i oboje się zaśmialiście.
-Dobra, czyli mam rozmieć, że agentka?- spytał, dla pewności, a ty przytaknęłaś głową.
-Ja też.- dodał i złapał cię za rękę.
-Eghem... James.. A co oznaczają te pocałunki, bo wiesz... Starzy przyjaciele tak nie robią.
-Rola Jamesa Bonda, kochanie.- uśmiechnął się i znów cię pocałował...
Oboje wróciliście do twojego mieszkania i na wejściu od razu zaczęliście się całować... 
Parę tygodni później byliście parą, która tak się kochała, że aż bolało...
KONIEC. <3
____________________________________
Ahahahhahahahahahahahha nie chciałam rozpisywać się przy końcówce, bo nie wypada. Hahahahahahhahahaha <3 No, ale ogólnie jak wrażenia? Początek mi się bardzo podoba, nie wiem czemu! <3 A Wam? Czekam na Wasze opinię. <3 




xooxoo Claudia Maslow <3

sobota, 11 maja 2013

Titanic with Kendall part one

Otwierasz oczy, widzisz przed sobą ogromny statek, cumujący przy brzegu. Fale obijały się o boki masywnej maszyny, a ty, wysiadając z limuzyny patrzyłaś na cudo. Pierwszy rejs statkiem, który jest największy na świecie i niesamowicie luksusowy. Pracuje na nim setki osób, a płynie nim kilka tysięcy. Od najbiedniejszych, aż po samych najbogatszych. Wchodziłaś mostkiem do wnętrza ekskluzywnego statku, ciągle podziwiając każdy jego zakamarek. Po pokładzie krzątali się ludzie, a jedna z kobiet doprowadziła ciebie wraz z przyjaciółkami do apartamentu, w którym miałyście zamieszkać. Czułyście się jak w słynnym ,,Titanicu", ale wiadome było, że historia ta kończyła się źle...
-*twoje imię* nie wspominaj tamtych czasów! Dobrze, że się nie ożeniłaś z tym niedorajdą! Teraz jesteś świeżą singielką, która jest pełna życia.- rzekła przyjaciółka i każda z was wyszła na pokład. Statek dał znać, że odpływacie. I tak zaczęła się przygoda życia... Rozglądałaś się po pokładzie , wypatrując ciekawych miejsc. Zaintrygował ci sam dziób owej maszyny. Poszłaś w jej stronę i stanęłaś przy barierce. Patrzyłaś na błękitny ocean, który rozpościerał się przed twoimi oczyma. Piękny krajobraz zasłoniły ci czyjeś ręce. Przestraszona odwróciłaś się w stronę tej osoby i zobaczyłaś przystojnego mężczyznę, z pięknymi oczami, które błyszczały przy gasnących promieniach słońca.
- Sama tutaj jesteś?- zapytał siadając na ławeczce. Przysiadłaś się obok niego, ciągle spoglądając na słońce, które chowa się za horyzontem.
-Nie, wraz z przyjaciółkami. Postanowiłyśmy wyjechać z tego kraju. Londyn, to nie mój świat... - oznajmiłaś i spojrzałaś po raz kolejny na nieznajomego.
-Jestem Kendall. Kendall Schmidt.- przedstawił się i wyciągnął do ciebie dłoń. Podałaś mu i również powiedziałaś mu jak się nazywasz.
-Przepraszam, że zapytam, ale ty jesteś jedną z rodu króla Williama? - zadał pytanie, a ty przytaknęłaś lekko poirytowana sytuacją. Gdzie nie pójdziesz, tam wszyscy wspominają ci, że jesteś z rodziny szlacheckiej i powinnaś się tak zachowywać. Wypływając jednak z ojczystego kraju nie wiedziałaś, czy ktoś również będzie płynął tym statkiem. Chciałaś wreszcie zacząć żyć, bawić się i szaleć, a nie spotykać się na herbatce u cioci, która jest równie taką wielką damą, że jej ego jest większe od niej.
-Widać, że chyba uraziłem cię pytaniem. Przepraszam.- westchnął i odgarnął rękoma włosy do tyłu, przez co zobaczyłaś jak jego włosy stanęły w pionie i nie oklapły. Z uśmiechem mu je poprawiłaś,  a następnie wstałaś i pożegnałaś się z nowo poznanym mężczyzną. Nie mogłaś przestać o nim myśleć, chciałaś wiedzieć coraz więcej i więcej, ale zasady, które wpajano ci będąc młodą następczynią tronu ci na to nie pozwalały. Żyjąc w samych luksusach , przeskakujesz na głęboką wodę wiedząc, że nie jesteś tam sama i czeka na ciebie wiele przeszkód, które musisz pokonać, sama...
Weszłaś do pokoju i usiadłaś na kanapie. Zaczęłaś myśleć dogłębnie o tym młodzieńcu i nagle z rozmyślań wyrwało cię coś,co pewnie nie jedną osobę by przestraszyło. Trzask drzwiami i słyszące trzaskające się rzeczy, w pokoju obok. Przełknęłaś ślinę i postanowiłaś się schować. Weszłaś do szafy, która była ogromna i czekałaś, aż obcy wyjdzie z tego pomieszczenia. Wtedy usłyszałaś, że właśnie teraz wszedł do tego pokoju, w którym przebywałaś . Zacisnęłaś mocno zęby i poczułaś spływające łzy. Otarłaś je szybko, a ktoś nie czekając dłużej otworzył szafę. Szarpnął cię za dłoń i wyprowadził do pokoju, który był najbliżej drzwi.
-Jesteś tutaj... Nie pozwolę ci odejść. Miałaś się ze mną żenić, nie dam ci odejść.- i był to ten sam Leon, za którego miałaś niedawno wyjść za mąż. Przełknęłaś ślinę i spuściłaś głowę w dół. Wiedziałaś, że ten pobyt tutaj nie będzie najwspanialszy ani taki jaki sobie wyobrażałaś. Nieoczekiwanie dostałaś w twarz od niego i usłyszałaś obelgi z jego strony.
-Jak mogłeś podnieść rękę na kobietę? - zawołał znajomy ci głos. Odwróciłaś się za siebie, trzymając bolące poliko i zobaczyłaś Kendalla, którego poznałaś rano.
-Nie interesuj się nie swoimi sprawami nędzna szujo.- warknął i wzmocnił zacisk. Syknęłaś z bólu, a po policzku spłynęły łzy. Twoi rodzicie nie wiedzieli jaki jest Leon, więc godzili się na to, aby to on spędził całe życie z tobą.
-Widać, że nic nie wiesz o życiu. Nie potrafisz o nic zadbać, więc załatwiasz to siłą. Nie jesteś zbyt inteligentnym człowiekiem.- prychnął, uśmiechający się Schmidt. Wyrwałaś rękę z uścisku byłego narzeczonego i patrzyłaś na dalszy bieg wydarzeń. Leon posłał Kendallowi złe spojrzenie i omijając go wyszedł. Mogłaś w spokoju odetchnąć, no mogło być gorzej... Zatroskany chłopak uklęknął przed tobą i popatrzył się na twój policzek oraz rękę, która była cała zaczerwieniona od uścisku.
-Często tak robi?- zapytał, a ty przytaknęłaś.
-Nie chcę o tym mówić...- sprostowałaś i wstałaś. Podeszłaś do jednego z obrazów i spojrzałaś na nie. Przypominały ci twoją babcię, która nie żyje. Malowała specjalnie dla ciebie najwspanialsze obrazy na całym świecie, a ty podziwiając jej sztukę wieszałaś putna na ścianach.
-Lubisz malarstwo?- spytał podchodząc do ciebie. Chłopak przyjrzał się dziełu i przejechał po nim palcami.
-Ktoś musiał się nieźle postarać.- przyznał, a potem idąc w stronę drzwi odwrócił się jeszcze na moment na palcach i patrząc na mnie rzekł;
-Jak będziesz mieć problem, to spokojnie możesz ze mną porozmawiać!- i wyszedł, a ty zostałaś sama w pokoju ...
Wiedziałaś, że ten rejs nie będzie udany ...
____________
Oto pierwsza część imagina z Kendallem. Więc... Jak widzicie zmieniłam trochę tutaj ten klimat i nie jest on taki starodawny, chodź może się to zmienić.: ) I jak Wam się podoba początek? Spodziewam się trzech części tego imaginu, a następna, druga , pojawi się... Do tygodnia czasu. Mam nadzieję, że Wam się podoba i zostawicie po sobie "pamiątkę" , którą jest komentarz. <3
Claudia Maslow <3

środa, 8 maja 2013

Imagin z Carlosem jako prawnikiem.


Załóżmy, że jesteś prawniczką w znanej firmie o nazwie "Prawo ponad wszystko". Jesteś w związku z współpracownikiem Jamesem, ale niedługo okazuję się, że prowadzi interesy z mafią i nic Ci o tym nie mówi. Starasz się dowiedzieć o co w tym chodzi, lecz zostajesz ofiarą i masz dług w firmie o wysokości 1 mld dolarów. Szef, gdy się o tym dowiedział postanawia Cię zwolnić i rozkazuję Ci zapłacić w tydzień daną kwotę pieniędzy. Musisz sprzedać swoje drogocenne auto, dom i pożyczać o przyjaciół. Wracając do domu przechodzisz koło kancelarii adwokackiej o nazwie " Kancelaria Pena i Henderson". Okazało się, że tam pracuję Twoja przyjaciółka *Imię twojej najlepszej przyjaciółki*. Bez wahania wchodzisz do niej, żeby się upewnić.
- Witam panią. Pomóc w czymś ? - spytał sekretarz.
- Dzień dobry. Właściwie to szukam pani *imię przyjaciółki* Henderson. Pracuję tutaj prawda ? - spytałaś się spoglądając na tabliczkę z nazwiskami, żeby się nie pomylić.
- Owszem, pracuję tutaj. Była pani umówiona ? - zadał kolejne pytanie. Wywarł zrażenie bardzo miłego mężczyzny, lecz nie mogłaś ufać jak na razie ludziom, po tym jak Cię wykiwali w poprzedniej kancelarii.
- Wie pan nie, ale chciałabym się upewnić czy szukam właściwej osoby. Mógłby pan ją poprosić ? - spytałaś łagodnym głosem, lecz przemieniającym się w błagający.
- Właściwie pani Henderson jest akurat na rozprawie w sądzie, ale proszę usiąść w poczekalni. Niedługo powinna się zjawić. - rzekł i zaczął pisać coś na komputerze. Po chwili spytał. - Może kawy, herbaty czy wody ?
- Można by prosić kawę z mlekiem jak to nie jest kłopot. - oznajmiłaś i odwróciłaś głowę w stronę okna. Sekretarz poszedł w stronę kuchni. Zza rogu biurka usłyszałaś kroki pewnego mężczyzny. Na pozór okazywał się miły, ale nie darzył Cię przyjacielskim wzrokiem. Starałaś się nie zwracać na niego uwagi, ale był bardzo przystojny w garniturze.  Niespodziewanie usiadł koło Ciebie i dziwnym wzrokiem zaczął Cię obserwować.
- Można wiedzieć czemu pan mi się tak przygląda ? - spytałaś nagle z lekką ironią.
- Kojarzę panią z telewizji. To nie pani jest związana z tą sprawą mafiozów, o której głośno w wiadomościach ostatnio ? - spytał i ponownie zaczął się na Ciebie spoglądać.
- Tak, ale naprawdę zostałam oszukana przez mojego byłego narzeczonego, a zarazem współpracownika. Proszę przestać o to pytać, bo nie lubię tego typu tematu. Chciałabym mieć to za sobą. - rzekłaś i chciałaś podnieść się z kanapy, ale niespodziewanie mężczyzna złapał Cię na rękę i usadowił ponownie na kanapie.
- Rozumiem panią. Może przejdziemy na Ty? - spytał i uśmiechnął się w Twoją stronę.
- Nie jestem pewna, czy mogę panu ufać. - dodałaś ze smutkiem na twarzy.
- Mi możesz ufać w stu procentach, mimo, że wyglądam na ponurego faceta. Jestem Carlos. Carlos Pena. - powiedział i wyciągnął w Twoją stronę rękę na znak przedstawienia się.
- [T.I] Maslow. Miło mi. Powiedzmy, że Ci wierzę, ale nie powracajmy do tego tematu nigdy, dobrze ? - spytałaś po raz kolejny, by się upewnić.
- Rozumiem. A co Cię tutaj sprowadza ? Rozwód, podział majątku ? - pytał cały czas.
- Nie, nic z tych rzeczy. Chciałam się upewnić czy pracuje tutaj moja przyjaciółka *imię przyjaciółki* Henderson. - rzekłaś i uśmiechnęłaś się w jego stronę.
- Tak, pracuje tutaj, lecz aktualnie ma rozprawę. Ona zajmuje się sprawami rodzinnymi, a ja karnymi. Chciałabyś się tutaj zatrudnić ? - pytał ponownie.
- Strasznie dużo pytań zadajesz. - rzekłaś i lekko zachichotałaś. - W sumie szukam pracy, bo tamtą straciłam, lecz nie wiem czy mnie przyjmiecie. - dodałaś po chwili.
- Ja Cię przyjmuję od razu. Jesteś bardzo piękna, a ten gość to dupek nie zasługuję na Ciebie. A obecnie poszukujesz jakiegoś faceta ?
- Nie no Ty jednak chcesz dopiąć swego zadając tak dużą ilość pytań. Jeśli chcesz wiedzieć to na razie próbuję pogodzić się z tamtą porażką.
- Rozumiem, ale nie będę przestawał starać się o Twoje względy wobec mnie.
- Przepraszam ?
- Nie nic, wybacz, ale muszę wracać do pracy. Twoje biurko jest tam. Witamy.
Poszłaś w kierunku, który wskazał Ci Carlos. Zastanawiałaś się o co mu chodzi z ostatnim zdaniem waszej krótkiej pogawędki. Postanowiłaś zająć się urządzeniem swojego nowego gabinetu. Do kancelarii w końcu weszła * imię przyjaciółki *.
- Jestem z powrotem. - rzekła w stronę sekretarza, Philipa.
- Masz gościa. Przed chwilą przyszła tutaj pani, twierdząc, że możesz być jej przyjaciółką. Pena z nią rozmawiał i okazało się, że szuka pracy. Dlatego on bez wahania ją przyjął i dał ten oto gabinet, tuż obok jego. - streścił krótko Philip i wskazał jej drzwi do Twojego gabinetu.
- Dziękuję, a jacyś nowi klienci ? - spytała.
- Jak na razie nie, ale cały czas czuwam przy telefonie. Kawy ? - rzekł miłym głosem aplikant i skierował jej stronę pomieszczenia, w którym obecnie przebywałaś i przeglądałaś wszystkie jego zakamarki. Nagle usłyszałaś powolne otwieranie drzwi, które trochę skrzypiały.
- [T.I] ? - spytała radosnym głosem.
- * imię przyjaciółki * ? - zapytałaś z jeszcze większą radością niż ona.
- Matko, tyle lat. Widzę, że znasz już Carlosa. - rzekła i szeroko się uśmiechnęła spoglądając na jego gabinet.
- Tak, przystojniak z niego. - oznajmiłaś i podeszłaś bliżej do przyjaciółki.
- Słyszałam o sprawie. Bardzo mi przykro. - powiedziała smętnym głosem i bardzo mocno Cię przytuliła.
- Dziękuję, James to dupek. Nawet jak będzie błagał  o przebaczenie to jego nie otrzyma. Wpakowałam się w niezłe kłopoty. Mam nadzieję, że pomożecie mi się z tego wyplątać. - mówiłaś i zaczęłaś płakać.
- Ej nie płacz. Jasne, że Ci pomożemy. Na nas zawsze możesz liczyć. A Jamesowi wytoczymy sprawę. Zobaczysz trafi za kratki przez to co zrobił. - pocieszała Cię, ocierając przy tym łzy spływające Ci po policzkach.
- Dziękuję, że jesteś. Wypadałoby zmienić tabliczkę, skoro tutaj pracuję. - zmieniłaś nagle temat.
- Masz rację, ale musimy to uzgodnić z Carlosem. Chodźmy do niego. - rzekła i chwyciła mnie mocno za rękę. Ruszyłyśmy w stronę gabinetu Peny. Ujrzałyśmy, że siedział odwrócony w stronę okna i popijał kawę, która miała być dla mnie. Nawet nie zauważył, gdy weszłyśmy.
- Możemy Ci zająć chwilę ? - spytałaś.
- Bynajmniej. Właśnie popijałem kawę i rozmyślałem jak mogę Cię do siebie przekonać jeszcze bardziej. - rzekł i puścił do Ciebie oko.
- Wiesz pijesz kawę, która miała być dla mnie i dlatego masz takie myśli. - powiedziałaś z lekkim śmiechem.
- Naprawdę ? Przepraszam. Już prawie całą wypiłem. - zasmucił się nagle.
- No co Ty. Po prostu wisisz mi kawę. - oznajmiłaś, podeszłaś do niego i położyłaś swoją rękę na jego umięśnionym ramieniu.
- Co powiesz od razu na kolację ? - spytał i położył swoją dłoń na Twojej talii.
- Zgadzam się. Ale nie po to tu przyszłyśmy. *imię przyjaciółki* powiedz mu. - powiedziałaś z uśmiechem na twarzy i skierowałaś ją w stronę przyjaciółki.
- No dobra. - zaczęła. Skoro [T.I] jest naszą wspólniczką to musimy zmienić tabliczkę przed wejściem. - dokończyła i spojrzała się w naszą stronę.
- Zgoda, tylko moje nazwisko będzie pierwsze, Twoje drugie, a [T.I] trzecie. - oznajmił i znowu położył swoją dłoń na Twojej talii.
- Czemu akurat tak ? - spytałaś ze zdziwienia odpychając jego dłoń, przy czym oddalać się od niego w stronę przyjaciółki.
- Ponieważ przystąpiłem do kancelarii jako pierwszy, *imię przyjaciółki* druga, a Ty teraz. - rzekł przekonywująco i zaczął się do Ciebie przybliżać.
- No niech wam będzie. Ja wracam do pracy. Jakbyś miała jakieś pytania to zawsze pomogę. - oznajmiła *imię przyjaciółki* i udała się do swojego gabinetu. Zostaliście tylko Ty i Carlos. Nastała niezręczna cisza, dlatego postanowiłaś udać się do siebie i przejrzeć dokumentacje. Pena również to robił, ale przy otwartych drzwiach, żeby Cię widzieć. Czułaś się niekomfortowo, ale musiałaś wytrzymywać jego nachalność uczuciową w stosunku do Ciebie. W następnych tygodniach pracy miałaś wiele zleceń, więc zarabiałaś na spłatę długu. Pena cały czas walczył o Twoje uczucia.
~ Kilka miesięcy później ~
Kancelaria się rozwijała, coraz bardziej związałaś się z ekipą, wygrywaliście prawie każdą sprawę, lecz zdażało się kilka nie do wygrania po przez brak dokumentacji, lecz zbytnio się tym nie przejmowaliście. Byłaś w swoim gabinecie i szukałaś dowodów na uniewinnienie swojego klienta.  Nagle do pomieszczenia wszedł Pena z dwoma kieliszkami. Był późny wieczór, więc mogliście sobie na to pozwolić. Zamknęłaś swojego laptopa i tajemniczo patrzyłaś się na Carlosa kilka sekund, dopóki nie usiadł na przeciwko Ciebie.
- Napijemy się po kieliszku ? - spytał.
- Nie mogę. Prowadzę. - odpowiedziałaś i zaczęłaś spoglądać w biurko i poprawiać rzeczy na nim ze zdenerwowania, nie wiedząc czemu.
- To może pojedziemy do mnie ? - zadał kolejne pytanie.
- Nie wiem czy wypada mi się Tobie narzucać. - powiedziałaś i znowu zaczęłaś wszystko inaczej układać na biurku.
- Możesz na chwilę przestać i popatrzeć w moją stronę ? - po raz kolejny spytał i złapał Cię za rękę. Czułaś się trochę nieswojo, więc szybko ją odciągnęłaś i położyłaś zwiewnym ruchem na swoich spodniach.
- Tak, proszę patrzę. - odpowiedziałaś z lekką ironią.
- Czy coś zrobiłem nie tak ? - ponownie spytał.
- A czy musisz zadawać tak dużo pytań ? - spytałaś z zdenerwowaniem na twarzy.
- Właśnie Ty zadałaś pytanie. - rzekł i zaczął się śmiać.
- Haha, bardzo śmieszne. - oznajmiłaś i ponownie zwróciłaś wzrok na biurko.
- Chcę Cię zaprosić do siebie, bo mam Ci coś bardzo ważnego do przekazania. - powiedział i odłożył kieliszki na etażerkę, która była tuż obok niego.
- A nie możemy o tym tutaj porozmawiać ? - spytałaś.
- To nie miejsce na tego typu rozmowę. - rzekł i wyciągnął do Ciebie rękę. - Możemy iść ? - spytał po chwili.
Bez słowa wstałaś trzymając jego dłoń. Poczułaś, że jesteś przy nim bezpieczna. Po raz pierwszy komuś tak bezgranicznie zaufałaś i na kim możesz polegać. Nie miałaś pojęcia co chcę Ci przekazać w swoim mieszkaniu. Jechaliście w ciszy od czasu do czasu spoglądając na siebie i lekko się uśmiechając. Dotarliście na miejsce po 30 minutowej jeździe po mieście. Udaliście się na górę. Byłaś lekko zestresowana, ale Pena cały czas trzymał Twoją dłoń. Byliście już w jego mieszkaniu. Była to mała kawalerka z widokiem na park.
- Daj swój płaszcz i rozgość się. - rzekł i skazał Ci ręką salon.
- Okej, a masz jakieś plany, oprócz wina ? - spytałaś.
- Może obejrzymy jakiś film, a potem pogadamy o sprawach zawodowych ? - zaproponował Ci zajęcia.
- No okej. Nalejesz wina ? - spytałaś ponownie.
- Ależ oczywiście, tylko pozwól, że usiądę bliżej Ciebie. - rzekł i uśmiechnął się w Twoją stronę.
Gdy usiadł koło Ciebie na kanapie Ty poczułaś zdenerwowanie i postanowiłaś zsumąć się na podłogę. Pena to zauważył, więc momentalnie także zsunął się na podłogę i próbował skierować Twoją twarz w jego stronę. Lecz Ty się wahałaś, cały czas odwracałaś w przeciwną, gdy próbował się przybliżyć Ty go odpychałaś. Czułaś, że dałaś się czegoś, ale nie wiedziałaś do końca o co chodzi.
- Co się stało [T.I] ? - spytał nagle z troską dotykając delikatnie Twoich włosów.
- Boję się, że James i jego mafia znajdą mnie. Myślę, że zrobią mi krzywdę. - zaczęłaś mówić ze smutkiem, który od czasu do czasu przemieniał się w śmiech.
- Nikt Ci się nie stanie, dopóki ja tu jestem. - powiedział uderzając Cię lekko poduszką.
Wasze twarze niespodziewanie odwróciły się w tę samą stronę. Nagle Pena zaczął przybliżać swoje usta do Twoich. W końcu się pocałowaliście chwilę, ale ustał po kilku sekundach. Popatrzyliście się chwilę na siebie i ponownie złączyliście się tym razem w namiętnym pocałunku, lecz nie byłaś pewna czy Carlos był w stosunku do Ciebie szczery.
- Ja nie mogę. - powiedziałaś zdecydowanym głosem.
- Dlaczego  ? - spytał ponownie dotykając wargami twojej szyi.
- Nie wiem czy mogę Ci ufać. - rzekłaś i odepchnęłaś go z całej siły.
- Dziękuję, że dałaś się łaskawie pocałować. - powiedział z ironią i podszedł do okna.
- To nie tak jak myślisz. - oznajmiłaś powoli podchodząc do niego.
- A jak jest niby ? - spytał z jeszcze większym zdenerwowaniem niż dotychczas.
- Boję się, że potraktujesz mnie tak jak kiedyś James. - powiedziałaś i przytuliłaś go od tyłu.
- Nie jestem taki jak on. Jestem inny. Nie działam dla żadnej mafii, po prostu Cię kocham i walczyłem o Ciebie te kilka miesięcy z nadzieją, że odwzajemnisz uczucie do mnie. - rzekł stanowczo i odwrócił się w Twoją stronę.
- Wierzę Ci. Teraz wiem, że Ciebie również kocham. - oznajmiłaś i złączyliście się w kolejnym pocałunku.
Po nim włączyliście wolną muzykę i tańczyliście w jej rytmie. Resztę wieczoru spędziliście wtuleni w siebie. Powiadomiliście innych, że jesteście razem i wszystko układa się po waszej myśli. James z resztą mafii trafili za kratki. Poczułaś wielką ulgę, że wszystko jest już za Tobą. Także masz przy sobie wspaniałego faceta, którym jest mecenas Pena. Przyjaźniłaś się bardzo z *imię przyjaciółki* i jej rodziną. Również aplikant bardzo Cię polubił. Nie mogłaś uwierzyć, że to wszystko tak gładko się potoczy, ale z tego powodu jesteś bardzo szczęśliwa.
________________________________________________
Kolejny imagin, tym razem z Carlosem. :) Dzięki cudownemu serialowi on powstał, a mianowicie "Prawo Agaty" na TVN. ♥ Czytajcie, komentujcie i wgl. *.* Zmieniam także nazwę z Mrs.Henderson na LessaxX :) ~ LessaxX

wtorek, 7 maja 2013

Imagin z Carganem


Pewnego dnia poszłaś ze swoim psem do parku. Było tam mnóstwo innych psów, więc Twój *imię Twojego zwierzaka* poszedł się z nimi pobawić. Ty usiadłaś sobie spokojnie na ławce i przyglądałaś się mu. Nagle podszedł do Ciebie pewien przystojniak:
- Można ? - spytał.
- Tak, jasne, siadaj. - odpowiedziałaś.
- Jestem Carlos, a Ty ?
- [T.I]. Miło mi Cię poznać.
- Mi Ciebie również. Który zwierzak jest Twój ?
- Ten, który stoi przy stawie, a Twój ?
- Tamten koło tego małego pieska. Jak się Twój wabi ?
- *imię Twojego pupila*. A Twój ?
- Sydney. Przypuszczam, że lubisz zwierzęta ?
- Tak , kocham je. A ty ?
- Również , może pójdziemy razem z nimi na spacer do lasu ?
- Bardzo chętnie.
Zawołaliście swoich pupili i poszliście do lasu. Cały czas rozmawialiście , nie kończyły się wam tematy. Gdy spuściliście psy ze smyczy, nagle Carlos niespodziewanie złapał Cię za rękę. Poczułaś się przy nim bezpiecznie. Ale musiałaś go o coś spytać:
- Pewnie masz dziewczynę , co nie ?
* załóżmy, że Carlos w tej historyjce nie jest z Alexą* Nie , nie mam. A Ty masz chłopaka ? - spytał.
- Nie , czekam na tego jedynego cały czas. - odpowiedziałaś.
- Wiesz ja zaraz muszę iść, bo obiecałem babci, że ją odwiedzę. Może dasz mi swój numer ?
- Tak , jasne, proszę oto on.
- Dziękuję , odezwę się, obiecuję.
Pocałował Cię w policzek i odszedł z Sydney. Ty wzięłaś swojego czworonoga i udałaś się w stronę domu. Gdy do niego wróciłaś, zostawiłaś go w domu, wzięłaś deskorolkę i wybrałaś się na dwór. Jeździłaś dobre kilkanaście minut , w pewnym momencie, trochę się zmęczyłaś, więc postanowiłaś usiąść na ławce i popatrzeć na to jak inni jeżdżą. Twój wzrok przykuł pewien średniego wzrostu , przystojny brunet. Patrzyłaś się na niego cały czas, gdy spoglądał na Ciebie odruchowo odwracałaś wzrok w drugą stronę. Postanowił do Ciebie podejść i zagadać :
- Cześć, jestem Logan. - powiedział.
- Cześć [T.I]. Nieźle jeździsz na deskorolce. - oznajmiłaś.
- Dziękuję , to moje hobby, Ty również nieźle sobie radzisz. Ile lat już jeździsz ? - spytał.
- Dobre kilka lat , a Ty ?
- Ja również. Może przejedziemy się na lody, co Ty na to ?
- Bardzo chętnie.
Gdy dotarliście na miejsce okazało się, że Twój najlepszy przyjaciel prowadzi tę budkę.
- Hej , co tam u Ciebie ? - spytał przyjaciel.
- A wszystko w porządku , a u Ciebie ? - spytałaś.
- A też wszystko w porządku. - odpowiedział.
- *imię Twojego najlepszego przyjaciela* poznaj Logana.
- Siemka. Czy Ty nie jesteś przypadkiem z zespołu Big Time Rush ?
- Siema. Tak jestem, ale nie lubię się tym chwalić. Jestem normalnym chłopakiem spełniającym swoje marzenia i tyle.
- No spoko , jaki smak lodów dla Ciebie ?
- Truskawkowo-czekoladowe. A dla Ciebie ? - spytał się Logan.
- Ja poproszę *Twoje dwa ulubione smaki lodów*. - powiedziałaś.
- Proszę i życzę smacznego. Do zobaczenia.
- Dzięki , do zobaczenia.
Po kupieniu lodów udaliście się na spacer przy zachodzie słońca. W pewnym momencie usiedliście na plaży i patrzyliście na piękne morze. W między czasie rozmawialiście dużo, wiele się dowiedzieliście o sobie, mieliście takie samo hobby. Nagle spytałaś:
- Ile was jest w zespole ?
- Ja , Kendall Schmidt , James Maslow i Carlos Pena. - odpowiedział.
- A któryś z was ma zwierzęta ?
- Tak , Kendall ma świnkę o imieniu Yuma , James psa o imieniu Fox , a Carlos również psa o imieniu Sydney.
- Co za dziwny zbieg okoliczności, bo dzisiaj rano poznałam chłopaka , Carlosa i jego psa Sydney , czy to może być prawda, że to Twój kolega z zespołu?
- No na to wygląda, że tak. On lubi chodzić do parku rano. Może chciałabyś poznać Kendalla i Jamesa ?
- Chętnie, ale kiedy ?
- Choć nawet i dzisiaj. Zaprowadzę Cię do nich.
- Okej , możemy iść.
Logan chwycił Cię za rękę i nie puścił jej dopóki nie doszliście na miejsce.
- To tutaj , zapraszam. - powiedział Logan.
- Wow, jak tu pięknie. - oznajmiłaś z zachwytem.
- Tutaj jest mój pokój , ten jest Jamesa , ten Kendalla , a ten pokój należy do Carlosa.
W pewnym momencie z pokoju wyszedł Carlos.
- Ooo cześć [T.I]. Jak Ty tu trafiłaś ? - spytał Carlito.
- Poznałam Twojego kolegę z zespołu, Logana dzisiaj na mieście. Czemu mi nie powiedziałeś, że macie zespół ? - spytałaś.
- Nie ma się czym chwalić. Bałem się także, że powiesz o mnie, że jestem sławny i w ogóle.
- No okej, wcale bym tak nie powiedziała. A dacie mi jakieś swoje płyty ?
Nagle wchodzi James i Kendall.
- Jasne. Jesteś naszą fanką ? - spytali.
- Jeszcze nie, ale po wysłuchaniu płyt pewnie zostanę. - odpowiedziałaś z zadowoleniem.
- Może wysłuchamy ich razem ? - zaproponował Logan.
- Pewnie. - odpowiedzieliście wszyscy.
Po wysłuchaniu musiałaś już iść, bo robiło się późno. Byłaś bardzo radosna, gdy zaprzyjaźniłaś się z zespołem, a najbardziej z Carlosem i Loganem. Wszyscy sobie uświadomili, że przyjaźń jest najważniejsza. Do czasu.
Nazajutrz dowiedziałaś się, że pewny członek Twojej rodziny jest nieuleczalnie chory. Byłaś załamana tą wiadomością. Nie miałaś ochoty z nikim rozmawiać , ani się spotykać. Cały czas dzwonili do Ciebie chłopcy. Nie miałaś na nic siły, byłaś na skraju wytrzymałości. Płakałaś całe dnie i noce. Najbardziej z chłopców martwili się o Ciebie Logan i Carlos. Logan po pewnym czasie postanowił Cię odwiedzić. Otworzyłaś mu drzwi, byłaś pełna w łzach.
- [T.I] co się stało ? Czemu nie odbierałaś telefonu od nas ? - spytał.
- Jestem załamana faktem, że pewny członek mojej rodziny jest bliski śmierci. Nie mogę się z tym pogodzić, że z dnia na dzień mogę go stracić. - odpowiedziałaś płacząc.
- Nie wiem co powiedzieć. Jest mi bardzo przykro. Wszystko będzie dobrze. Da się Ciebie jakoś pocieszyć ? - ponownie spytał.
- Nie mam pojęcia. Może coś spróbujesz zaśpiewać dla mnie ?
- Oczywiście , wszystko dla Ciebie. - powiedział i ucałował Cię w czoło.
Loggie zaśpiewał Ci "No Idea". Poczułaś się lepiej, ale ciągle wracały do Ciebie te myśli.
- Pocieszyłem Cię trochę ? - spytał Loggie.
- Tak ,dziękuję, że jesteś. - odpowiedziałaś i przytuliłaś go.
Nagle spojrzeliście sobie głęboko w oczy i schyliliście się do pocałunku.
- Nie , nie mogę. - powiedziałaś odpychając go.
- Ale czemu ? - spytał zdziwiony.
- Co o nas ludzie pomyślą ?
- Nie ważne co powiedzą , ważne jest to co my do siebie czujemy. Ja wiem, że Cię kocham cały sercem i nic tego nie zmieni.
Miałaś coś powiedzieć, ale już nie zdążyłaś. Logan Cię pocałował z delikatnością. Poczułaś motylki w brzuchu. Po pewnym czasie pocałunek ustał i Loggie powiedział :
- Wiesz ja już muszę zmykać, bo zaraz w studiu nagrywamy piosenkę. Obiecaj, że będziesz odbierać ode mnie telefon.
- Obiecuję, dziękuję, że przyszedłeś. Powiedz reszcie co się stało, bo drugi raz mi to nie przejdzie przez usta.
- Dobrze. Trzymaj się i pamiętaj będzie dobrze. - powiedział i pocałował Cię jeszcze raz.
Gdy wyszedł zamknęłaś się w swoim pokoju i zaczęłaś płakać. Nagle zaczął dzwonić Twój telefon. To był Carlos. Nie wiedziałaś czy masz odebrać.
W końcu zdecydowałaś się odebrać.
- Halo. - powiedziałaś.
- No nareszcie odebrałaś. Coś się stało ? Martwiłem się o Ciebie. - oznajmił Carlos.
- Tak, stało się i to dużo, ale to nie rozmowa na telefon.
- No dobra, to może spotkamy się jutro pod studiem nagraniowym?
- No okej. No to do jutra.
- Do jutra.
Rozłączyliście się i poszłam spać. Długo nie mogłaś usnąć, aż w końcu usnęłaś po północy. Nastał ranek. Gdy wstałaś to zrobiłaś rytualne poranne czynności i poszłaś pod studio. Tam czekał już na Ciebie Carlito.
- Cześć. - przywitał się.
- Cześć. - odpowiedziałaś, ale nagle dostałaś sms'a od mamy. W treści pisało : "Niestety mam dla Ciebie złą wiadomość. Twój wujek umarł dzisiaj w nocy.". - No nie możliwe. - powiedziałaś z płaczem. - Nie mogę w to uwierzyć.
- Co się stało ? - spytał.
- Mój wujek umarł dzisiaj w nocy. - odpowiedziałaś.
- Bardzo mi przykro. Mogę Ci jakoś pomóc ?
- Tak, przytul mnie bardzo mocno.
Carlos przytulił Cię jak najmocniej się dało. Poczułaś, że masz prawdziwego, najlepszego przyjaciela. Ale Carlos nagle powiedział:
- Mam Ci coś jeszcze do powiedzenia.
- Co to takiego ?
- Wiem, że to zabrzmi głupio, ale gdy Cie pierwszy raz zobaczyłem to się od razu w Tobie zakochałem. Teraz pewnie mnie wyśmiejesz.
- Nie, nie wyśmieję Cie, ale nie możemy być razem.
- Dlaczego ?
- Wczoraj odwiedził mnie w domu Logan i pocieszał mnie. Nagle doszło do pocałunku i tak przekonaliśmy się, że miłość potrafi zdziałać cuda. Nie jesteś chyba zły na mnie i na Logana ?
- Nie, cieszę się, że jesteś szczęśliwa z nim, gratuluję wam. Może chcesz się z nami gdzieś wybrać ?
- Raczej podziękuję, muszę ochłonąć po tym co się wydarzyło w mojej rodzinie. Dam wam znać kiedy będzie lepiej.
- No dobrze, rozumiem. Trzymaj się. - powiedział na pożegnanie Carlos i pocałował Cię w czółko.
~ 2 tygodnie później. ~
Nieco ochłonęłaś i postanowiłaś odwiedzić chłopców. Postanowiłaś im zrobić niespodziankę i poszłaś do nich na plan serialu. Byli bardzo zaskoczeni. W trakcie kręcenia Carlos się jakoś wymigał z kadru i podbiegł Cię przytulić.
- Jak się cieszę, że Cie widzę radosną. - powiedział Carlos.
- Ja też się cieszę, że mam to wszystko za sobą. Dziękuję, że byliście razem ze mną myślami, gdy miałam doła. Okej ja Ci nie przeszkadzam, obejrzę sobie nagrywanie serialu. Później pogadamy.
- No dobrze , za jakieś 25 minut już będziemy wolni.
Byłaś podekscytowana tym co się działo na planie. Śmiechy, płacze, różnorodne sytuacje, po prostu świetnie się bawiłaś. Gdy skończyli nagrywać podbiegł do Ciebie Logan.
- Cześć [T.I] jak miło Cię widzieć kochanie. - powiedział i czule Cię pocałował.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam za Tobą. Robicie coś jeszcze dzisiaj ?
- Tak, za godzinę idziemy do studia nagrywać kolejną piosenkę. Chcesz pójść z nami ?
- No jasne, chętnie posłucham.
Nagle podbiegli do was James i Kendall.
- No i jak się masz ? - spytał James.
- Już lepiej, dziękuję, że pytasz. - odpowiedziałaś i przytuliłaś go.
- A mnie to nikt nie przytuli ? - spytał z humorem Kendall.
- Już Cię przytulał, ale boję się, że Loggie będzie zazdrosny.
- Oj będę, będę. *śmiech* Żartuję, to zarówno moi przyjaciele jak i Twoi, więc jest spoko. Idziemy na lunch ? - spytał Loggie.
- Jasne chodźmy. - odpowiedzieliście wszyscy.
Podczas lunchu zabrakło Ci Carlosa i myślałaś gdzie on Ci zniknął. Po posiłku udaliście się w stronę studia, a tam czekał na was Carlito w przebraniu "Mario". Chciał Cie w ten sposób rozśmieszyć. Udało mu się to. Nie mogłaś przestać się śmiać. Postanowiliście wejść do środka.
- No dobra to my idziemy nagrywać, a Ty kochana powiesz co sądzisz, dobrze ? - spytał Loggie i pocałował Cię.
- No jasne. - odpowiedziałaś.
Chłopcy nagrywali "Music Sounds Better With U" , kiedy patrzyłaś jak im to idzie, Logan cały czas się na Ciebie patrzył i puszczał oko. Gdy skończyli nagrywać to wszyscy w tym samym momencie spytali:
- No i jak Ci się podobało ?
- Hmm...No...Eee... Wspaniała piosenka. - odpowiedziałaś uśmiechając się.
- Ale nas wystraszyłaś na początku, oj Ty nie dobra. - powiedział Carlos.
- Mam ogromne poczucie humoru po tacie. - oznajmiłaś.
- I za to Cię kocham. Specjalnie dla Ciebie śpiewałem tę piosenkę. - powiedział Loggie i po raz kolejny Cię pocałował. Byłaś najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi, mimo tej tragedii co spotkała Twoją rodzinę, ale dochodziłaś do siebie z dnia na dzień. Z Carlosem,James i Kendallem zostaliście najlepszymi przyjaciółmi i jeździłaś z nimi i swoim pupilem we wszystkie trasy. Zaczęło się niewinnie, a skończyło się miłością. To dowodzi, że wszystko w życiu jest możliwe, tylko trzeba mocno w siebie wierzyć.
____________________________________________________
Czytajcie, komentujcie i wgl. ♥
PS. Prawdopodobnie nie będę miała internetu do piątku. :( ~ Mrs.Henderson

niedziela, 5 maja 2013

Love strory with James

Wszystko zaczyna się dość tajemniczo. Nikt sobie nie znany, ciągle mijany na przerwach. Nie znasz nikogo, jesteś nowa. Cicha, skromna, nikomu nie zawadzająca dziewczyna, która czeka, aż wreszcie jej życie ułoży się na nowo, od początku. 
-Cześć... Em.. Wiesz może, gdzie jest sala 211?- spytałaś wysokiego, przystojnego szatyna o oczach pięknych jak diamenty, które mienią się różnymi kolorami pod wpływem promieni słońca.
-Hej! Jasne. Zaprowadzę cię. Nowa ?- odrzucił swoją grzywkę i popatrzył na ciebie , po raz kolejny przebiegł po moim ciele prąd, który był nadzwyczaj przyjemny.
-Tak... Pierwszy dzień na tych studiach...- westchnęłaś ciężko i rozglądałaś się po budynku.
-Tak w ogóle jestem Maslow, James Maslow. - rzekł uśmiechnięty nieznajomy, a ty momentalnie spojrzałaś na niego. To nazwisko nie jest ci obce, znałaś je skądś , ale nie mogłaś sobie przypomnieć skąd.
-Chwila.. Kojarzę cię...- rzuciłaś zatrzymując się i charakterystycznie drapiąc się po głowie.
-Ej! Tylko nie piszcz!- powiedział lekko wystraszony szatyn,  a ty wybuchnęłaś śmiechem. Gdyby był to chłopak, za którym szalejesz, piszczałabyś od kilku minut.
-Nie martw się, jakoś nadal cię nie kojarzę.- westchnęłaś i szłaś powoli za nim.
-Na serio? Jestem z Big Time Rush...- mówił idąc obok, a wiele dziewczyn wzdychało za nim widząc go. Patrzyłaś na ich maślane oczy, które kierowane były tylko na niego. Czułaś się, jak gdybyś wygrała jakiś los na loterii. Czy tak ciężko rozmawiać z innym człowiekiem, bo może jest sławny i przystojny?
-Często tak masz?- spytałaś, gdy wreszcie zobaczyłaś tabun ludzi, który idzie w waszą stronę.
-Jak?- spytał zdezorientowany i wyminęliście grupę ludzi.
-Każda dziewczyna rozpływa się na twój widok. Trochę dziwne.Trochę bardzo!- mówiłaś robiąc do tego duże oczy. Maslow roześmiał się i zatrzymał się pod salą.
-To tutaj. I... Tak, to normalne.- mówił z uśmiechem. Czułaś, jak każdy jego gest wykonany w twoją stronę jest dla ciebie czymś ważnym.
-Słodko. Rzygam tęczą.- westchnęłaś zażenowana i usiadłaś na ławeczce. Nagle do Was podeszło trzech chłopaków. Na oko w wieku Jamesa. Przybili z nim piątkę i popatrzyli na ciebie sympatycznie.
-A ta śliczna dama, to kto?- zapytał Logan patrząc na ciebie uwodzicielskim wzrokiem.
-Właśnie.. W sumie, ja ci się przedstawiłem, a ty mi nie.Więc.. Jak masz na imię?- zapytał, a ty odgarnęłaś kosmyk włosów za ucho i spojrzałaś na swoje buty.
-Jestem *tu wstaw swoje imię*. - rzekłaś, a chłopcy po kolei się przedstawili.
-Czemu nie piszczysz?- spytał załamany Carlos. -Każda piszczy! - dodał zrezygnowany.
-Ona nas nie kojarzy.- powiedział James, a nowo poznani chłopcy spojrzeli na ciebie, jak gdyby ducha zobaczyli.
-No to nas poznasz! Dziś o 16 pod szkołą. Oprowadzimy cię po mieście i przy okazji poznamy się bardziej.- powiedział Kendall i posłał ci ciepły uśmiech.
-W porządku.- zgodziłaś się, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Na tej lekcji byłaś wraz z Kendallem.
-Siądziesz ze mną?-zapytał, a ty przytaknęłaś i jak to na dżentelmena przystało przepuścił cię w drzwiach.
Lekcje minęły szybko, a ty wracając do domu dowiedziałaś się, gdzie poszczególnie każdy z nich mieszka. Okazało się, że mieszkacie na jednej ulicy, kilka domów od siebie.Ty wróciłaś do domu i zrobiłaś sobie szybki obiad. Mieszkałaś sama w L.A, ponieważ rodzicie zostali w rodzinnym mieście z twoim rodzeństwem, a ty chcąc spełnić marzenia ruszyłaś tutaj, szkolić się na muzyka.
Punktualnie czekałaś pod szkołą na znajomych, aż wreszcie się zjawili. W piątkę udaliście się do kręgielni i tam spędziliście cały wieczór. Dużo dowiedziałaś się o nich i bardzo polubiłaś każdego z nich. 
-Ta wasza muzyka jest niesamowita! - przyznałaś zszokowana słuchając "Worldwide".
-Ale to nie wszystko.- zaśmiał się Carlos idąc w stronę dyrekcji. Zaczął coś mówić i podał im przenośną kartę pamięci. 
-Słuchaj teraz.- powiedział,gdy wrócił , a ty wyczekiwałaś kolejnej piosenki. Usłyszałaś dźwięk gitary na całej kręgielni i od razu zapytałaś, co to za kawałek.
-Windows Down per pani.- pokwitował Logan, a ty wsłuchałaś się w tekst.
-No niezłe.- przyznałaś a chłopcy przybili sobie piątkę.
-Taktyka na podryw słaba.- przyznałaś z uśmiechem na twarzy. Widziałaś, jak każdy z nich do ciebie startuje, ale nie chciałaś na razie z nikim się spotykać.
-Twardy orzech do zgryzienia!- przyznał Kendall, a potem czwórka odprowadziła cię do domu.
I tak mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Ciągle po szkole spotykałaś się z chłopcami i aktywnie spędzałaś ten czas. W szkole również szło ci bardzo dobrze , a muzyka , tak jak sądziłaś, była dla ciebie wszystkim. Uczucia do chłopców zmieniały się z dnia na dzień, lecz James intrygował cię najbardziej. Starał się o ciebie w najromantyczniejszy sposób.Podobało ci się to, a nie chcąc niszczyć przyjaźni , postanowiłaś się nie ujawniać ze swoimi uczuciami.
-Dziś na lekcji każdy zaśpiewa po jednej piosence. Dużo was nie  jest, więc zacznijmy już. Dostaniecie kartkę i musicie wybrać sobie piosenkę, a następnie dostaniecie tekst owej piosenki i będziecie ją śpiewać.- rzekł pan Smith. Pierwszą dziewczyną w dzienniku była Margaret Taher i to ona śpiewała pierwsza. Wybrała sobie piosenkę The Beatles "Can't buy my love". Wyszło jej niesamowicie, a nauczyciel wstawił jej pięć. I tak każda osoba śpiewała, aż nauczyciel przerwał.
-Teraz śpiewacie w duetach! Dobierzcie się w pary.- pokwitował, a ja spojrzałam na Jamesa, z którym siedziałaś.
-Myślisz o tym samym co ja?- zapytał, a ty wzruszając ramionami patrzyłaś na niego dalej.
-To śpiewamy razem?- dodał z coraz bogatszym uśmiechem na twarzy.
-Zgadzam się.- odwzajemniłaś jego gest i poczekałaś na któregoś z was kolej. 
-Prosimy James'a Maslow'a.- rzekł nauczyciel, a wy oboje wstaliście i skierowaliście się na środek. Dostaliście kartkę z utworami , przy których były numerki. 
-No proszę.. Nasza piosenka tu jest.- zaśmiał się Maslow pokazując ci "Cover Girl".
-No faktycznie.- rzekłaś widząc tytuł.
 -Śpiewamy?- zadał ci kolejne pytanie, a ty przytaknęłaś. Dostaliście kartki i usiedliście na wysokich krzesłach. 
-Ty śpiewasz kwestię Logana i Carlosa, a ja Kendalla i moją.- dodał James, a ty przytaknęłaś. 
Gdy chłopak śpiewał tekst, ciągle patrzył się na ciebie, na każdy skrawek twojego ciała, obdarowywał cię ciepłym uśmiechem i w pewnym momencie sięgnął po twoją dłoń i ją mocno złapał. Ty w tym momencie spojrzałaś na wyraz twarzy każdej dziewczyny na sali i widziałaś ich zazdrość. Byłaś zawstydzona i spuściłaś wzrok w dół, a gdy było trzeba , śpiewałaś "swoje".
-Świetnie zaśpiewana piosenka, świetnie dobrany duet! Dostajecie po szóstkach! - zawiadomił nauczyciel, a wydaliście się zadowoleni do ławek. James szybko wyskrobał kawałek karteczki, na której napisał :
Co dziś robisz po południu?

Odpisałaś mu, że nie masz nic w plamach i zapewne będziesz zalewać się brakiem zajęcia. Oddałaś mu ją i czekałaś na odpowiedź.
To świetnie! Wyciągamy cię z chłopakami na basen! Co ty na to?
Zgadzam się. :) Skup się teraz na lekcji.
Przerwałaś ten monolog i skoncentrowałaś się na lekcji. Wreszcie zabrzmiał wyczekiwany dzwonek, a lekcje zakończyły się. Odetchnęłaś, wychodząc ze szkoły, czując powiew wiatru na swojej twarzy. Powietrze tańczyło z twoimi kosmykami. Słońce otulało każdy fragment twojego ciała. Czułaś zbliżającą się jesień. 
-Idziemy?- spytał Carlos, a ty przytaknęłaś ruchem głowy i zaczęliście się kierować w stronę domów. Szłaś szurając butami, nie mając na nic sił.
-Może cię ponieść?- zaoferował Kendall, a ty od razu się uśmiechnęłaś. 
-Z wielką chęcią!- rzekłaś i wskoczyłaś mu na plecy. Książki i potrzebne rzeczy mieliście w szkole, więc takie sprawy jak plecak nie musiał was martwić. Idąc ciągle rozmawialiście o wypadzie. 
-To o 15;30 przyjedziecie po mnie, tak?- spytałaś, a oni przytaknęli. Pożegnałaś się z nimi i weszłaś do domu. Spojrzałaś na zegarek, który wskazywał 15;00 . Przyrządziłaś sobie szybki obiad, jak zawsze, a następnie poszłaś się szykować na wyjście. Punktualnie o 15;30 chłopcy zapukali do drzwi, a ty, w sportowym ubiorze, zamknęłaś drzwi i ruszyłaś z nimi na basen.
-To ja idę popływać na głębokiej wodzie.- oznajmiłaś wychodząc z jacuzzi. 
-Idę z tobą.- zawiadomił Maslow i również szybko wyszedł z gorącej wody. Powędrowaliście na basen, gdzie wstęp mają tylko ci, którzy dobrze pływają. Weszliście do chłodnej wody i przyzwyczajaliście się do niej.
-Wiesz co? Mam pomysł!- zawołał szatyn i spojrzał na ciebie, odgarniając swoje włosy.
-Jaki?- spytałaś trzęsąc się z zimna.
-Nurkujemy razem i pokazujemy coś do siebie. - rzekł, a ty zaprzeczyłaś. Wiedziałaś, że może to się źle skończyć, bo przez szybkie zmiany temperatur można doprowadzić do kołatania serca, co grozi kalectwem, a nawet śmiercią.
-No zgódź się.- nalegał chłopak i chwycił pocieszająco twoją rękę. Poczułaś jego ciepło i od razu się zgodziłaś. Doliczyliście do trzech i zanurkowaliście pod wodę. Grę na gesty miałaś zacząć ty.
-Jesteś śpiąca?- spytał , gdy nabieraliście powietrza.
-Trochę..- westchnęłaś. Teraz była kolej Jamesa. Zanurkował i widać było, jak jego policzki różowieją jak tulipany w okresie najlepszych rozkwitów. Wskazał palcem na siebie, potem zrobił serce i pokazał w twoją stronę. Ty szybko wypłynęłaś na powierzchnię i popatrzyłaś na niego.
-Kochasz mnie?!- zawołałaś lekko dusząc się wodą, która wpadła do nosa i do buzi.
-Tak.- podpłynął do ciebie, a gdy złapałaś trochę powietrza , chłopak pocałował cię delikatnie, a za razem czule i romantycznie. Objął cię w pasie i na chwilę oderwał się od twoich ust. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Gest, który wykonał w twoją stronę był niezwykle miły i wyjątkowy. Od dłuższego czasu zastanawiałaś się nad uczuciami do niego, ale teraz byłaś w stu procentach pewna jednego; Na pewno czujesz do niego więcej, niż przyjaźń.
-Zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał, a ty nie odpowiadając nadgryzłaś dolną wargę, odgarnęłaś włosy za ucho i potem nieśmiało spojrzałaś mu w oczy, które mieniły się tak samo, jak tego samego dnia, gdy go poznałaś.
-Tak.- rzekłaś i znów połączyliście się w romantycznym pocałunku, który wyrażał wasze uczucia, a przede wszystkim wiedzieliście, że oboje coś do siebie czuliście.
I tak właśnie kończy się ta historia, happy and'em. Kłóciliście się, jak stare małżeństwo, rozchodziliście się setki razy, ale po pewnym czasie i tak wracaliście. Za bardzo się kochaliście, żeby żyć w dwóch różnych światach i nie dzielić ich wspólnie w jedność...
♥koniec.♥
______________________________
Iha! <3 Jak Wam się podobał imagin? :) W sumie, to mi bardzo. Wyszedł mi, nie powiem. Skromność -,- Mam nadzieję, że Wam również się podobało :) Dziękujemy za dużą liczbę wyświetleń! :)
PS! Chciałabym Was zaprosić na mojego NOWEGO bloga :

*KLIKNIJ*
Liczę, że tam również zawitacie i zostawicie po sobie komentarz. :) Ale nie zapominajcie, aby tutaj też go dodać. :) Liczę, że będę miała co czytać.
A teraz! Życzę Wam powodzenia jutro w szkole, bo majówka niestety się zakończyła ... ;C

xoxo Claudia Maslow <3