piątek, 31 maja 2013

Historia z Bonda wzięta.

Wchodzisz do wielkiej sali bankietowej, gdzie każda kobieta ma na sobie gustowne, długie suknie, a mężczyźni są w garniturach i maja muszki oraz krawaty.Bankiet zorganizowano z okazji zdobycia kolejnej posesji przez milionera Penę. Owy mężczyzna miał ponad 6 jachtów, 7 willi w samym Los Angeles, posesję tuż obok wierzy Eiffla w Paryżu i był znanym i cenionym człowiekiem. Carlos - bo tak było mu na imię, witał uprzejmie każdego gościa. Sam ubrany był w drogi garnitur , który szyty był na zamówienie. Obok stała jego zgrabna, chuda, blond włosa żona. Skromnie ubrana, delikatnie pomalowana kobieta witała panie, które przybywały na przyjęcie. Wszystko wyglądało jak z dobrego, starego filmu akcji. Byli milionerzy, sławy, ochrona i nieznani mężczyźni. Przy balkonie spostrzegłaś wysokiego gościa, z brązową, bujną czupryną. Skierowałaś się w jego stronę, ale zanim tam doszłaś, zaczepił cię Logan, który był twoim przyjacielem. Zamieniliście ze sobą parę zdań, a gdy chciałaś podejść do tego samego okna, gdzie stał owy człowiek, nikogo tam nie było. Zrezygnowana tak, czy siak ruszyłaś tam. Wyjrzałaś przez okno i zobaczyłaś , że ten sam chłopak stoi na tarasie, patrząc na wielki talerz księżyca. Nie miałaś zamiaru iść go śledzić, więc zasiadłaś przy stole, który nakryty był białym obrusem, a na nim znajdowały się różne alkohole i potrawy. Widząc, że wszyscy goście przybyli, Carlos wstał od stołu i łyżeczką obił bok lampki z winem. Oczy powędrowały na jego posturę, a on uśmiechnął się i odłożył łyżeczkę na bok.
-Wznieśmy toast , za moją kochaną żonę. Spodziewamy się dziecka.- poinformował, a każdy zaczął bić brawo. Pena niegdyś był w zespole Big Time Rush, który po pewnym czasie skończył nagrywać piosenki i zajęli się życiem prywatnym. On, Carlos, został sławnym na całym świecie reżyserem, Kendall dalej gra w swoim zespole Heffron Drive, Logan, wcale się nie zmienił. Ciągle gra jako aktor w różnych filmach i nawet raz zagrał w filmie Peny. A James... 
-Widziałaś może Maslowa?- usłyszałaś pytanie Schmidt'a i zaprzeczyłaś ruchem głowy. Pomyślałaś, że mężczyzna, który stał na balkonie, to  mógł być on. Przeprosiłaś wszystkich i odeszłaś od stołu. Skierowałaś się w stronę tarasu i gdy tam już byłaś napotkałaś właśnie jego.
-Witaj *twoje imię*. Dawno cię nie widziałem.- przyznał, widząc ciebie.
-Ze wzajemnością. Co u ciebie? Szukając cię. Powinieneś być na górze. - wskazałaś kciukiem drzwi balkonowe, które prowadziły do wnętrza. 
-Może przyjdę za chwilę.- powiedział i spojrzał na zegarek. Ty zostawiłaś go w takim razie samego i unosząc lekko do góry swoją czarną, długą suknię ruszyłaś z powrotem do sali. Zajęłaś swoje miejsce i zajęłaś się konsumowaniem potrawy z homara.
Bal się rozkręcił, a większa część gości była już po niejednym kieliszku alkoholu. Siedziałaś przy stole i patrzyłaś na bawiące się na parkiecie pary. W pewnym momencie podszedł do ciebie James.
-Można prosić?- uśmiechnął się i podał rękę. Zgodziwszy się ruszyliście na środek. Muzyka się zmieniła, a ty myślałaś, że już nie będziecie tańczyć, więc chciałaś odejść, a on szarpnął cię mocniej za rękę i mocno przywarliście do siebie ciałami. Dzieliły was milimetry, a w tle leciała cudowna muzyka. Wirowaliście po parkiecie, niczym jedność. Dopełnialiście się,a muzyka była tylko dodatkiem do tego, jak tańczyliście. Na sam koniec, jak to zazwyczaj w tangach jest, odchyliłaś się w łódkę, a James pocałował cię w klatkę piersiową. Tłum zaczął klaskać, a wy z uśmiechem na twarzy wróciliście na miejsca. Dopiero teraz zorientowałaś się, że to James zajmuje miejsce obok ciebie.
-Świetnie tańczysz. Eh.. Ładna, zgrabna, utalentowana, no no.- mówił i patrzył ci się w oczy.
-A ty się wcale nie zmieniłeś. Taki sam podrywacz jak kiedyś.- przyznałaś. Przypomniałaś sobie czas szkolnych potańcówek, gdy James zawsze tańczył z tobą wolnego tyko po to, abyś umiała tańczyć. Potem sama polubiłaś tańce towarzyskie i chodziłaś na lekcję, gdy cała czwórka koncertowała po świecie. 
-Bez przesady....- rzekł i przeczesał ręką swoje włosy.- Teraz jestem większym.- dodał i oboje się roześmialiście. Zapadła chwila ciszy, którą tak, czy siak zakłócała muzyka.
- Widzę, że Carlos nie zapomina o starych przyjaciołach.- przyznaje, a ty przytakujesz. 
Ni stąd ni zowąd ktoś zaczyna strzelać. Rozglądasz się wystraszona, a James chwyta cię za rękę.
-Wejdź pod stół.- powiedział cicho i bacznie patrzył w stronę drzwi. Bez namysłu wykonałaś polecenie, a następnie spojrzałaś na niego.
-No a ty?- zapytałaś, a on odbiegł od stołu. Skuliłaś się w kłębek i słuchałaś tego krzyku i pisku. Wiedziałaś, że chcą zabić kogoś z gości, ale nie wiedziałaś kogo. Nagle zapadła całkowita cisza. Wyjrzałaś spod białego obrusu i zobaczyłaś, jak jakiś zamaskowany mężczyzna celuje w Jamesa. Maslow również celował pistoletem w jego stronę. Pisnęłam i wyszłam spod stołu. Wiedziałaś, co masz teraz zrobić. 
-Nie podchodź.- rzucił James, a ty nie wiedziałaś co zrobić. Kilku facetów zaczęło biec w twoją stronę, a ty każdego z nich powaliłaś. Byłaś młodszą wersją Angeliny Jolie. Kobieta w sukni powalająca kilku mężczyzn, do tego pięknie wyglądając.Zaczęłaś kierować się w stronę wyjścia, chciałaś ominąć tego mężczyznę, ale bałaś się o życie Jamesa. Gdy byliście młodzi, zawsze ci imponował. Podobało ci się to, że podrywa każdą w taki sposób. Wiele razy nazywałaś go Jamesem Bondem, a teraz.. Widzisz go z bronią w dłoni i myślisz: Może byłam prorocza mówiąc, że jest tym Jamesem Bondem? Bandyta patrzył na ciebie, i nim się zorientowałaś, byłaś podduszana przez niego.
-*twoje imię*!- krzyknął i zaczął kierować się w waszą stronę.
-Nie podchodź , bo ją zastrzelę.- zagroził i przystawił ci spluwę do głowy. Przełknęłaś głośno ślinę i popatrzyłaś na Jamesa co on zrobi.
- Weźmiemy ją, a nikomu nie stanie się krzywda, dobrze?- zapytał mężczyzna, a ty już wiedziałaś co cię czeka.
-Nie pozwolę na to!- znów krzyknął Maslow, widocznie zmartwiony o ciebie.
- Jeźdźmy, ale nie zróbcie nikomu krzywdy. Szczególnie Jamesowi..- poprosiłaś go cicho, a ten zaczął wyprowadzać cię z pomieszczenia. 
-NIE!- ostatni raz usłyszałaś potężny głos Jamesa i już go nie widziałaś. 
Mijały dni, a ty byłaś pod kontrolą porwanego. Był to wysoki, umięśniony blondyn, z hipnotyzującym spojrzeniem i śnieżnobiałym uśmiechem. 
-Zjedz.- powiedział i przysunął ci talerz z jakąś dziwną potrawą. 
-Nie będę nic jeść.- zaprzeczyłaś i czekałaś na odpowiedni moment. Byłaś mądrą, wysportowaną agentką, o której nikt nie wiedział. Skrywałaś ten fakt przed wszystkimi, ponieważ tak nakazywał ci szef. Teraz obmyślałaś skuteczny plan, jak się stąd wydostać. Nagle przez szybę wpadł James. Przeturlał się po podłodze, a ty wiedząc, że masz możliwość unieruchomienia go wstałaś i go kopnęłaś w czułe miejsce. Podbiegłaś do Maslowa i go mocno, szybko przytuliłaś. On ciebie również, a potem złożył szybki, a za razem namiętny pocałunek na twoich ustach. Zostaliście obtoczeni przez straż. Spojrzałaś na chłopaka, a on na ciebie. Wiedzieliście co chcecie zrobić. James złapał cię w pasie i uniósł do góry, a ty powaliłaś każdego z nich. Maslow złapał cię za rękę, przyciągnął, znów pocałował i szybko uciekliście przez wybite okno. Wsiedliście na ścigacza chłopaka i zaczęliście jechać jak najdalej od tego miejsca.
Zatrzymaliście się nad jeziorem i usiedliście nad brzegiem.
-Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?- spytałaś spoglądając na niego.
-Wiedziałem, że to on chce zniszczyć przyjęcie Carlosa. Dlatego tam byłem. Na co dzień nie mam czasu, na takiego typu imprezy.- przyznał. Ty posłałaś mu rozkojarzone spojrzenie, a on siadł teraz twarzą do ciebie. Przejechał dłonią, po twoim gładkim, delikatnym policzku i uśmiechnął się.
-Chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę. Powiedzmy, że szef nie pozwala.A tak w ogóle.. Gdzie ty się tak nauczyłaś bić dziewczyno?- zapytał, a ty się uśmiechnęłaś.
-Chciałabym ci powiedzieć, ale nie mogę. Powiedzmy, że szef nie pozwala.- oznajmiłaś i oboje się zaśmialiście.
-Dobra, czyli mam rozmieć, że agentka?- spytał, dla pewności, a ty przytaknęłaś głową.
-Ja też.- dodał i złapał cię za rękę.
-Eghem... James.. A co oznaczają te pocałunki, bo wiesz... Starzy przyjaciele tak nie robią.
-Rola Jamesa Bonda, kochanie.- uśmiechnął się i znów cię pocałował...
Oboje wróciliście do twojego mieszkania i na wejściu od razu zaczęliście się całować... 
Parę tygodni później byliście parą, która tak się kochała, że aż bolało...
KONIEC. <3
____________________________________
Ahahahhahahahahahahahha nie chciałam rozpisywać się przy końcówce, bo nie wypada. Hahahahahahhahahaha <3 No, ale ogólnie jak wrażenia? Początek mi się bardzo podoba, nie wiem czemu! <3 A Wam? Czekam na Wasze opinię. <3 




xooxoo Claudia Maslow <3

6 komentarzy:

  1. Piękna romatyczna historia z nutką akcji

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha :D
    Boskie zakończenie XD
    Ogółem opowiadanie bardzo fajne *.*
    A James taki...romantyczny <33

    A wgl wreszcie napisałam rozdział u siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała historyjka sensacyjno-romantyczna.
    James był strasznie romantyczny i słodziutki.
    Zapraszam do siebie: www.btr-zespolnawieki.blogspot.com
    Pozdro Kate <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowna historia :D Czekam na następne XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, faktycznie jak z James'a Bond'a, tylko ze tutaj byl Maslow... James Maslow xD Jednorazowka romantyczna z nutka akcji i dramatyzmu supcio! :D A zakonczenie ekstra! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do nagrody Liebster Award
    Więcej informacji na moim blogu
    http://slowiczka.blogspot.com/2015/04/dziekujemy-z-caego-serca.html

    OdpowiedzUsuń